Trening interwałowy plus szejk brokułowy
Po trzech dniach przerwy, wczoraj wykonałem trening z dnia nr 6 Max Capacity (4 runda). Czyli wróciłem do kontynuacji rundy równoległej sprzed kontuzji barku. Akurat ćwiczenia zawarte w treningu nie wymagały wzmożonej pracy barku, więc dobrze się złożyło.
Wczesniej oczywiście rozgrzewka 10 minut + 5 minut na same barki.
Wszystko z lekkimi obawami, by bark nie strzelił;), ale obyło się. Wykonałem nawet kilka lekkich pompek. Coś tam nadal ciągnie, ale nie pośpieszam. Dzisiaj regeneracja po naprawdę intensywnych interwałach.
W zestawie były: Squat Touch Reach, Reverse Lunges, Drop Squats i Straight Plank - wszystko w formie Tabaty.
Głodny treningu pobiłem poprzednie rekordy. Pot się lał, a wibracje w mięśniach czułem jeszcze w nocy, a nawet nieco dziś.
Czas wykonania serii z dnia nr 6 Max Capacity Training skróciłem do 18 minut z wcześniejszych 23. Jednocześnie ilość powtórzeń podniosłem o 2 do 3 w pierwszych trzech ćwiczeniach. Także progres jest, jestem zadowolony. Dlatego wolę HIIT od cardio, szybsze postępy, lepsza adaptacja i wyzwanie, zamiast nudy.
Zakończyłem trening jak zawsze 1 dniem z Weider's 6 ABS, z wydolnością na 99%. Następnym razem powinienem to ćwiczenie wykonać albo na początku, albo w dniu bez HIIT ponieważ podchodzę do niego zawsze wyczerpany.
Mam nadzieję, że bark się leczy. Chciałbym w końcu wykonywać bez obawy pompki czy podciągnięcia :-/. Następnym razem przetestuję go na większej ilości pompek (np. z podwyższeniem tułowia) albo z jakimiś małymi hantlami.
Wcześniej zastanawiałem się czy wykonywać interwały (HIIT) codziennie. Owszem można, jednak interwały dają efekt jeszcze w około 2 kolejnych dniach. Tzw. afterburn efekt, czyli dalsze spalanie kalorii po fakcie + intensywna regeneracja.
Zakłócanie tego procesu kolejnymi treningami o naprawdę dużej intensywnośći może powodować stagnację w oczekiwanych rezultatach i niepełną regenerację. Sprawdziłem to na sobie i potwierdziłem ostatnio dzięki świeżym materiałom na temat HIIT. Stąd na drugi dzień po interwałach będzie albo trening siłowy albo zwykłe cardio. Na razie cardio z uwagi na odczuwaną jeszcze kontuzję barku.
Uruchomiłem w końcu blender i pasę się koktailami, czy też szejkami ,a może smoothie hmm..
Wczoraj powstały dwa brokułowe, jeden typowo zielony z selerem i paroma innymi dodatkami, a drugi jak na zdjęciu.
Trochę mnie złościły szejki zmieniające kolor na nieciekawy zgniły brąz. Cóż, czerwony z zielonym daje taki efekt. Mieszając szpinak z brokułem, dodając truskawki i wiśnie nie uzyskiwałem ani przyjemnie zielonego ani różowego napoju.
Kolor ma znaczenie, więc teraz albo idę w zielone albo dodaję plasterek surowego buraka. Burak przebija wszystkie paskudne kolory i ponownie jest ostry bord lub czerwień, czy też róż;). Poza tym jest super zdrowy 8-OOO
Dobre! W życiu bym nie powiedziała, że to ma w środku brokuły:) U Ciebie jak zwykle na blogu powiewa intensywnym treningiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zadowolona_kasia
I smaczne! Najgorsze są te niezdecydowanie brązowe. Trening ostatnio mocno spowolniony przez kontuzję barku, trzeci tydzień mija, tylko 2 treningi były. Dziś kolejny! Pozdrawiam:)
Usuńja tez robię interwały z 2 razy w tygodniu tylko, a tak to zastępuję je zwykłym cardio :) a ja sie już zastanawiałam skąd ten kolor szejka brokułowego :D a tu proszę - buraczek :) fajny kolorek ten różowy -dla dziewczynek też pasowałby :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń:) wiem.. taki mało męski, ale z burakiem często lepiej to wygląda niż szarobura breja. Planuję HIIT około 3 razy w tygodniu na razie, aż dojdę do końca Max Capacity oraz zregeneruję bark. Potem zobaczę co dalej
UsuńA ja się zastanawiam dlaczego różowy ten koktajl brokułowy? :D
OdpowiedzUsuńTaka sztuczka ;)
Usuń