Po wykonaniu kilku serii treningów interwałowych z Max Capacity oraz typowo siłowych na wybrane partie mięśniowe, lubię podsumować całość Treningiem Całego Ciała.Wspomniałem o tym już przy okazji wpisu Max Capacity progres i dieta
Wykonany elegancko 3 dni temu w piątek. Obciążenie w hantlach podniosłem w górę o jakieś 20% i stwierdziłem, że to jest właśnie ten ciężar z jakim będę chciał potem wykonać ów trening w zalecanym tempie. Bo niestety zajęło mi to 2x dłużej. Nie 20 a ponad 40 minut :-/ No ale wykonane przyzwoicie, bez gadania i z dodatkowym ciężarem więc nie narzekam.
Tym razem skorzystałem z prostego planu Mike'a
Dalej w planie miałem kolejne partie z MAX Capacity oraz siłówki. Lewy bark nieco mnie bolał, jak zawsze (kontuzje), ale wcześniej była przyzwoita rozgrzewka i skończyłem bez ekscesów.
Potem sprawdziłem jak się mają podciągnięcia na drążku po poprzednim ataku. Zrobiłem ich może z 10, ale nie na raz, w podejściach, bo główny trening był dość ostry i nie chciałem nic uszkodzić.
Nie mogło być jednak tak różowo, okazuje się! W sobotę rano budze się, przeciągam... a tu je@%!.
Przeszył mnie "prąd" w okolicach lewego ramienia / łopatki, czyli standardowo czająca się kontuzyjka i kolejne 3 dni wyleciały z planu treningowego. Co za f... pech.
Dziwne miejsce na złapanie kontuzji, łóżko heheh... Ale tak to bywa, nie raz słyszałem o takich dziwnych przypadkach, gdzie to nie w momencie wysiłku, a jakiś czas po nim następuje "strzał" i kaplica, zrywa się mięsień czy ścięgno... paskudna sprawa.
W każdym razie jest 3ci dzień po. Voltaren, Capsiderm i Naproxen + APAP. Dwa pierwsze.. to były naprawdę bolesne chwile. Dziś już odrobinę lepiej i mam nadzieję, że to był jedynie jakiś przeskok mięśnia czy czegoś.. nie znam się. Oby nic się nie zerwało, teraz będę obserwował i muszę odstawić na chwilę niektóre ćwiczenia... a już taki ładny był progres i plan. KARMA pieprzona;)!
W tym czasie pocieszał się będę dietą, a z ćwiczeń może coś na nogi, jednak jeszcze nie dziś.
Indyk pocieszyciel |
kurcze, szkoda:( ale nie da rady w tym stanie trenować .mój mąż też ma jakąś kontuzję w barku i to co jakis czas powraca, my czasami naswietlamy to miejsce światłem czerwonym, bo mamy specjalną lampę i/lub masujemy :) ale musisz odpocząć. a jedzonko- mistrzostwo swiata :* jadłabym :D
OdpowiedzUsuńNiestety, tydzień minął, sprawdzimy się niedługo. Dogadzam sobie więc jedzonkiem i wymuszonym relaksem :-/ Jak się już trenuje to cieżko przestać. Też myślę że byś jadła;) Dzięki
UsuńPrzy takim wysiłku nietrudno o kontuzje:) A jedzonko faktycznie - wygląda apetycznie! Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńZgadza się, troche podstępna się okazała, bo po fakcie, dzięki i wzajemnie:)
Usuń