niedziela, 23 listopada 2014

Liczenie kalorii a trening

Czy jest sens liczyć kalorie?

Do tej pory stosowałem zmieniony bilans składników, stosunek białek do tłuszczy i węglowodanów. Zmieniony w stosunku do życia bez kontroli tych parametrów, parę miesięcy temu.
Po bliższym zainteresowaniu się składem posiłków, by osiągać lepsze efekty wizualne i zdrowotne, odnotowałem spore zmiany na plus w stanie organizmu i na minus w wadze. Od czerwca 2014 do października spadło około 4kg. Nie szedłem tu na jakieś rekordy, bo BMI było prawidłowe.

Nastepnie progres zanikł, waga stała w miejscu. Wprawdzie miałem teraz trzy tygodnie przerwy w ćwiczeniach, przez kontuzję barku, ale sądziłem, że trening wspomaga tylko dietę i ta jest w miarę optymalna. Chyba nie za bardzo, stąd kilka dni temu postanowiłem się przyjrzeć jeszcze bliżej temu co jem.

Z niechęcią zainstalowałem Myfitnesspal i od czterech dni zliczam kalorie (jakoś czułem, że to będzie mega nudne). Początkowo troche na opak, bo najpierw przygotowywałem posiłek (ważyłem) i potem liczyłem;). Większy sens ma najpierw ułożenie składników na posiłek w aplikacji, a potem jego wykonanie według własnej kompozycji. Tak daje się kontrolować ilość makroskładników. Jednak gdy człowiek się spieszy, pierwsza metoda jest jedynie rozsądna.


Tygodniowy bilans kalorii


Szybkie wnioski? Jadłem jakby trochę za dużo, chyba zdawało mi się, że ćwiczę, a przecież była przerwa przez bark;). Dodatkowo liczenie kalorii i świadomość ile zostaje do końca dnia pozwala trochę łatwiej przesuwać zapotrzebowanie w sposób kontrolowany na inne pory. Bazowanie na odczuciach przy braku treningu nie na wiele by mi się zdało. Przy świadomości pozostałych kalorii, dodatkowo zanika chęć podjedzenia jakiegoś drobiazgu. Takie widzę na razie plusy.

Teraz czekam na wyniki, gol.. taki sobie, na próbę, 2 kg na 2 tygodnie, w dół. Przy ćwiczeniach interwałowych, do których powoli wracam, powinno dać się to wykonać i w końcu przełamać stagnację. Wprawdzie mój cel to masa, ale dolna partia brzucha nie powala:>.

Stąd kolejny trening interwałowy zaliczony (3 dni temu), niestety dzień 13 z programu Max Capacity był gehenną. W piątym tygodniu znów są ćwiczenia na skoczność (podobnie jak w dniu 12). Niby mam kolosalny progres do tej pory, ale teraz pracują inne mięśnie i inny to rodzaj wysiłku.

Trening zamiast 16 minut trwał około... 40 hehe... i wyglądał bardziej jak ostre cardio, a nie HIIT. Mało nie zemdlałem, a nogi i triceps tak się napompowały, że ledwo mogłem zginać. Zupełnie jak w treningu siłowym.

Ćwiczenia z tego dnia to: Jump Squats, Indian Lift, Alternating Splits i Dips.

Jump Squats 10 - 15
Indian Lift 11 - 13
Alternating Splits 11 - 17
Dips 10 - 12

Całość w stylu Tabaty. Wcześniej rozgrzewka, a przed i po treningu jak zawsze 1szy dzień z Weider 6 ABS.  Bark trzymał się dzielnie, choć w czasie Indian Lift, a bardziej jeszcze w Dipsach (pompki tyłem) trochę się o niego bałem. Na tą chwilę jest ok.

3 komentarze: